Brutalistyczna architektura Brodki
Muzyczny Przegląd Tygodnia 28 czerwca 2021
Co by nie mówić o minionym tygodniu, był – jak dotąd – najbardziej mokrym tygodniem tego lata. Najpierw w całym kraju wylewaliśmy siódme poty, znosząc rekordowo wysokie temperatury, aby potem moknąć w ulewie albo po pas w Poznaniu. Jak słusznie zauważyła Maria Bielicka z poznańskiego oddziału Gazety Wyborczej: „Zalany Poznań, a alertu RCB nie było”. Podobnie jak wtedy, gdy zmieniały się zasady bezpieczeństwa znoszące nakaz noszenia maseczek na ulicy, tak tym razem zabrakło odpowiedniego SMS-a; a wystarczyło napisać jedno krótkie zdanie – „Wychodząc z domu, koniecznie pamiętaj o zabraniu parasola!”.
Muzycznie jednak miniony tydzień nie był tak oszałamiający jak pogoda. Niemniej kilku muzyków oraz – podążając za modą na feminatywy – kilka muzyczek (sic!) zwróciło moją uwagę i nawet skłoniło do refleksji, co w moim wypadku do łatwych zadań nie należy. I tym właśnie chcę podzielić się z Wami poniżej, więc „już dłużej nie przedłużając” – kłaniam się!
Czy przygarniecie parę singli?
Niedawno zauważyłem w muzyce pewien schemat, który dość często jest powielany przez nieokiełznany los (a może przez te złe wytwórnie?) i zdarza się czasami, że spotyka również dość interesujących artystów, którzy naprawdę mają coś do powiedzenia. Tę regułę można zamknąć w jednym zdaniu: krótki, komercyjny sukces, a następnie brak pomysłu na kolejny, równie dobry komercyjnie singiel i powolny spadek sprzedażowy. Całe szczęście nie oznacza to końca kariery! W ubiegłym tygodniu miały premierę single dwóch takich właśnie artystek. Uważam je za całkiem dobre muzycznie, jednak próżno szukać ich w zakładce NA CZASIE w serwisie YouTube albo wyczekiwać ich w mainstreamowych stacjach radiowych.
Pierwszy z singli, którym chcę Was zarazić, to kawałek Now is the Time, promujący nadchodzący album młodej Brytyjki Jade Bird, o której szeptano na salonach najpierw w 2017 roku przy okazji wydania EP Something American, a potem jeszcze w 2019 roku, gdy dziewczyna wydała pierwszy longplay, promowany sztandarowym singlem Uh Huh. Najnowszy singiel nie odbiega klimatem od tego, z czego Jade dała się już poznać – na pierwszym planie gitara akustyczna i prosty rytm, na drugim – pozytywne wibracje, energia i nadzieja.
Drugi z singli, na który chcę zwrócić waszą uwagę, to już większe odkrycie względem dotychczasowych nagrań artystki z Belgii – Selah Sue. W 2011 roku zawojowała sporą część Europy singlem This World, a potem rodzimą scenę piosenką Alone (z albumu Reason wydanego w 2015), która jednak w Polsce nie zyskała większego rozgłosu. Aż nagle w czwartek zaskoczyła mnie piosenką Free Fall. To specyficzny utwór, mający w sobie coś, czego nie miały piosenki Selah z poprzednich płyt – pewnego rodzaju flow, zdecydowanie, charakterność. To dobra zmiana, zdecydowanie na plus. Dodatni plus!
Polski produkt eksportowy
Świat nosi wielu podobnych muzyków którzy, choć dzisiaj nadal nagrywają świetne muzycznie albumy, nie są w stanie powtórzyć komercyjnego sukcesu, który już raz osiągnęli. Nasuwają mi się na myśl Lykke Li, Ania Rusowicz czy James Blake. Jest jednak pewna artystka, której kariera nie dosyć, że jest przeciwieństwem podobnego schematu, to jak napisał Tony Inglis w The Calvert Journal:
Brodka […] jest jedną z najpopularniejszych gwiazd w Polsce. Ale sposób, w jaki dotarła do tego punktu, kontrastuje z klasycznym scenariuszem wzlotu do sławy i późniejszego upadku.”
To prawda! Od wydania najnowszego albumu (Brut), robi się o polskiej artystce głośno poza granicami kraju. Magazyn śledzący współczesną kulturę Europy Wschodniej określił Brut jako zaraźliwy pop inspirowany brutalizmem. Sama Monika Brodka tak wypowiedziała się o swoim najmłodszym dziele:
Chciałam stworzyć swego rodzaju androgeniczną osobę, która nie należy do żadnej płci. A kiedy myślałam o tej postaci, wyobrażałam sobie kogoś w kontekście miejskim, a nie na wsi czy w kościele. Postrzegam to jako historię społeczną o ludziach mieszkających w mieście i o zachowaniach, które nie pasują do schematu, jaki tworzy społeczeństwo.”
Brodka link do artykułu Tony’ego Inglisa zamieściła na swoim profilu fejsbukowym w tym tygodniu, ale na Instagramie 17 czerwca podziękowała serwisowi Spotify za promocję w reklamie, wyświetlanej na największym billboardzie LED przy na Times Square w Nowym Jorku! To ogromny sukces polskiej artystki, o której już od kilku lat mówi się nad Wisłą, że jest najbardziej rozpoznawalną polską artystką na zachodzie. Albumem Brut zaskakuje więc podwójnie, podnosząc poprzeczkę swojej przyszłej płycie, ale również przecierając szlaki i nie nosząc „brzemienia kompleksu” typowego nadal dziś dla wielu rodaków. Jak przyznała w wywiadzie na antenie Radia Nowy Świat: „Chcę podkreślić to, skąd jestem, potraktować to jako atut, dodać być może nieco egzotyczności dla odbiorców mojej twórczości ze świata”.
Rewelacyjny, nakręcony z rozmachem teledysk do singla Game Change realizowano w Pałacu Kultury, Muzeum Narodowym i Kinie Muranów. Ale i widoczne na początku klipu szare, warszawskie bloki nie są tym, do czego przywyknął przeciętny zachodni odbiorca muzyki rozrywkowej. Spokojnie, wszystko jest na swoim miejscu i wkomponowuje się idealnie w atrakcyjny dla oczu i uszu obraz, jaki stworzyła Brodka wraz z Przemkiem Dzienisem. Jestem… dumny!
Polski mainstream – absurd w kiepskim tonie
Kiedy Bruce Springsteen wydaje singiel z zespołem The Killers, kiedy Monika Brodka wyświetlana jest na Times Square, kiedy jej teledysk na serwisie YouTube ma niecałe 2 mln wyświetleń, Spotify odnotował nowy polski rekord w dziennej liczbie odtworzeń. Okazało się, że 701 519 streamów w jeden dzień zaliczyła piosenka… Kiss cam (podryw roku) rapera Maty (Michał Matczak), w której informuje mnie, że może zrobić mi parówki i herbatę do kolacji. Teledysk do utworu na YouTube ma obecnie ponad 8 mln wyświetleń, ale to jeszcze nie tak dużo, jak w wypadku wyśmianej nawet przez samych nastolatków piosenki początkującej Young Leosi Szklanki, której liczba wyświetleń przekroczyła już 17 mln. Całe szczęście tym polskim gwiazdkom nie grozi rozgłos godny Moniki Brodki.
Pozwólcie zameldować, Miley Cyrus znowu coveruje
Miniony tydzień przyniósł nam jeszcze coś ciekawego. Po ostatniej płycie, na której Miley Cyrus scoverowała The Cranberries i Blondie, po tym jak na finale amerykańskiej NCAA zagrała We Will Rock You i Don’t Stop Me Now zespołu Queen, przyszła kolej na scoverowanie Metalliki. W nagraniu interpretacji Nothnig Else Matters wziął udział Elton John, będący odpowiedzialny za partie fortepianowe. Muszę przyznać, że jest do dosyć miły cover, całkiem znośny, bo niezbyt odbiegający charakterem od oryginału. Nowością, jaka pojawiła się w nagraniu, są skrzypce. Przypomnę jeszcze tylko, że album Miley Plastic Hearts w zeszłym roku został uznany za rockowy album roku.
To już wszystko, co uznałem za warte uwagi pośród wydarzeń minionego tygodnia. Meteorolodzy zapowiadają, że w nadchodzącym tygodniu czekają nas wszystkich temperatury przekraczające 30 stopni Celsjusza, zatem trzymajcie się chłodno i bez względu na to, co się wydarzy, nie dajcie doprowadzić się do białej gorączki! Do poniedziałku!
Na zdjęciu: Brodka
źródło: PIAS, fotografia: Przemek Dzienis
_____________________