Trójmiasto, co jest grane?
Klik – i słuchasz co chcesz!
Na miejsce spotkania z założycielami Gdynia Radio przyszedłem grubo przed czasem. Zaproponowali spotkanie w nieznanej mi kawiarence sąsiadującej z Gdyńskim InfoBoxem, więc chciałem dać sobie trochę czasu na oswojenie z otoczeniem, w którym bądź co bądź miały za parę chwil ważyć się moje losy jako początkującego publicysty.
Październikowe, ciepłe popołudnie wlewało się otwartymi drzwiami do niemal pustego lokalu. W rogu przy stoliku siedziała para nastolatków, a za długim barem kelnerka przygotowywała właśnie moje espresso. Czas dłużył się, a stres podobny do tego który odczuwa się zwykle przed ważnymi rozmowami dodatkowo potęgował to uczucie i mnożył myśli. Patrzyłem przez szklaną ścianę na taras łączący lokal z wejściem do InfoBoxu. Przypomniałem sobie jak sześć lat temu jako młody chłopak stałem z dziewczyną pod tym tarasem i wpatrywałem się z zachwytem w muzyków. Występowali w ramach projektu Cudawianki Gdynia i nazywali się Pedal Distorsionador. Słyszałem o nich wcześniej, ale jeszcze nigdy nie widziałem ich na żywo. I wiecie co? Zakochałem się w tym zespole i ich muzyce, bo stojąc pod InfoBoxem w centrum Gdyni poczułem się jakbym stał pod sceną w londyńskim Hyde Park i patrzył na wschodzące gwiazdy rocka! Właśnie tak zaczęła się moja przygoda z Trójmiejską sceną muzyczną. I w tym artykule właśnie o niej.
Dlaczego by nie?
Najczęściej sięgamy po sprawdzone przepisy i podobnie jest z muzyką, bo najbardziej podobają się nam te melodie, które już raz usłyszeliśmy. Uwielbiamy pionierów elektroniki, jazzu, bluesa czy rapu jak i również młode gwiazdy podsuwane nam pod nosy przez wytwórnie płytowe, komercyjne radia, platformy streamingowe i serwis YouTube. A gdy wszystko się już znudzi, poszukujemy świeżości – ale nie wychodząc z własnej strefy komfortu. A uważam, że to niezbędny krok do tego, by poznać lokalnych artystów.
Lokalna scena muzyczna to zawsze jedna wielka niewiadoma, po którą nawet nie wiadomo jak wyciągnąć ucho, a przecież jest tak blisko. Pozornie może się wydawać, że to dziecinnie łatwe – wystarczy tylko odpalić wyszukiwarkę Google i wpisać przykładowo “zespół z Trójmiasta”. Jednak przed tym niektórych może powstrzymać strach czy to co znajdą będzie dobre do słuchania? W końcu jesteśmy kompletnie pozbawieni punktów odniesienia, bo przecież jak tu porównać muzykę kapeli syna sąsiadki do ostatniego albumu Jack’a White’a? Postaram się zatem przedstawić wam to, co w Trójmiejskiej scenie muzycznej jest według mnie najpiękniejsze.
Czy lubicie Jazz?
Tak jak w sztuce picia rzemieślniczych piw, tak i tutaj – zaczniemy na spokojnie od tego, co lekkie i przyjemne. Właściwie powiedzmy sobie szczerze – od tego projektu wypada i należy zacząć naszą wspólną wycieczkę. Jakub Hajdun Trio to grupa muzyków, którzy 20 listopada tego roku wydali debiutancki album na światowym poziomie. W skład wchodzą basista Janusz Mackiewicz, bębniarz Roman Ślefarski i pianista Jakub Hajdun. Na płytę składa się pięć kompozycji, a sam album dostępny jest na platformie Tidal, Spotify i w serwisie Youtube („My Bells / Hot House„). Kuba Hajdun jest absolwentem Akademii Muzycznej w Gdańsku, kilkakrotnie brał udział w warsztatach Berry’ego Harrisa we Włoszech. Laureat XX Ogólnopolskiego Przeglądu Młodych Zespołów Jazzowych i Bluesowych w Gdyni w 2017 roku i Międzynarodowego Festiwalu Muzycznego w Česká Kamenice w 2014 roku. Jego album to pozycja obowiązkowa!
Punk, jazz i salsa w jednym – to możliwe?
Jazz to rzadkość na naszej rodzimej scenie. Dominują u nas kapele metalowe i rockowe, dlatego trudno jest się wyróżnić początkującemu zespołowi, chyba że ma do zaoferowania trochę więcej niż przeciętne, hard-rockowe granie. Jednym z takich zespołów jest Es&Ex z Gdyni – wszechstronność tych pięciu młodych facetów gotowych zawojować świat nie zna granic! W skład wchodzi Konrad Kelsz (perkusja), Artur Tkacz (wokal prowadzący), Jakub Ochmański (gitara prowadząca), Krystian Kuźma-Ebel (gitara basowa) i Tymon Kolubiński grający na keyboardzie i… saksofonie! To dzięki dwóm ostatnim instrumentom zespół Es&Ex wyróżnia się spośród Trójmiejskich kapel i świetnie wykorzystuje obecność klawiszowca i saksofonisty tworząc wszechstronną i ciekawą muzykę. Nie da się ich nie polubić!
W ich twórczości jest coś przaśnego, drzemie w nich potencjał na rasowy polski zespół w stylu Czarno-Czarnych albo unowocześnionej wersji T.LOVE. Który inny trójmiejski zespół byłby w stanie nagrać dwa tak różne i ciekawe muzycznie kawałki jak „Spalona Grzała„ i „Oblivion Expression„ – pierwszy łączący tradycje polskiej muzyki punk z elementami bigbitowymi nagrany wspólnie z raperem Belmondo, a drugi łączący salsę z jazzem! Zabawny i ciekawie zrealizowany klip do “Spalonej Grzały” stanowi doskonałe uzupełnienie i ilustrację do muzyki zespołu oraz zwraca uwagę udziałem młodych i utalentowanych statystów. Z pierwszej ręki dowiedziałem się, że muzycy są w trakcie pracy nad swoim pierwszym LP i kto wie, może już w 2021 roku ujrzy światło dzienne?
Wrzeszcz do mikrofonu
Przed decyzją o zamknięciu lokali gastronomicznych, Peron 5, Stacja Food Hall oraz Galeria Metropolia przy wsparciu Miasta Gdańsk ogłosili konkurs Wrzeszcz do mikrofonu: przegląd trójmiejskich zespołów muzycznych (swoją drogą to zabawna gra słów), z którego jury wyłoniło osiem zespołów i ośmiu solistów. Mieli oni wystąpić przed publicznością w Peron 5 i Stacja Food Hall, a ponadto mieli otrzymać nagrody pieniężne i możliwość nagrania sesji.
Dla najlepszego zespołu – nagroda pieniężna od Prezydent Miasta Gdańsk w wysokości 5 000 złotych, dla najlepszego solisty – 10 godzin sesji nagraniowych w Studio Radia Gdańsk o wartości 3 000 złotych, oraz nagroda publiczności w postaci bonu opiewającego na kwotę 1000 złotych do wykorzystania w sklepie muzycznym Riff. Nagrody takie to nie lada gratka dla początkującego artysty. Niestety występy na żywo przesunięto ze względu na decyzję o zamknięciu lokali na lepsze czasy. Taki program wspierania lokalnych artystów znalazł uznanie wśród wielu lokalnych muzyków, tym bardziej że w Trójmieście bardzo trudno jest zaprezentować się publiczności. Tutejsze kluby i puby niechętnie zgadzają się na występy mało znanych artystów, którzy nie mają jeszcze w zanadrzu pokaźnego dorobku. Nic więc dziwnego, że jak na razie Trójmiasto nie jest wymarzonym miejscem do rozpoczęcia przygody z muzyczną estradą.
Jednym z zespołów, który przeszedł eliminacje do omawianego konkursu jest Peppers and Partners. Zwraca uwagę eklektyzmem, bo niemal każdy ich utwór dostępny na Youtube i Tidal jest utrzymany w innym stylu. Mają w dorobku dobrze przyjętą „Kwarantannę„ (jakże na czasie!) i new-rockowy kawałek w stylu brytyjskiej grupy Muse: „Gone Away„. Ten ostatni to mój faworyt i znalazł się nawet na mojej playliście YouTube. W skład wchodzą: Dariusz Niemczak, Herman Kulik, Rafał Pieczka i Lilianna Jaworska.
Czarne skóry, lateks i słonina
Dla fanów typowych hard rockowych kapel też znajdzie się sporo dobrego towaru prosto z Gdyni! Lady Killer to kolorowa kapela kładąca duży nacisk na wizerunek sceniczny i działająca od 2017 roku. Lady Killer tworzą Wiktor Gabor (wokal), Rafał Lach (gitara basowa), Michał Broniewicz (gitara), Krzysztof Skóra (też gitara) i perkusistka Anna Tkaczyk. W swojej muzyce nawiązują do klasycznego hard rocka z lat ‘80. Moi faworyci to „Hard Working Man„ i „Look At Me„ .
Wisienkę na torcie zostawiłem na koniec, ale nadal zostajemy w klimacie hard rocka. Na początku wspomniałem o zespole Pedal Distorsionador. Poza tym, że jest to mój ulubiony projekt ze wszystkich, które wam opisałem, to jest to kapela która na prawdę narobiła sporo szumu w Trójmieście i poza nim. Kilka lat temu młodzi ludzie zaczęli nagle wymieniać się linkami do muzyki Pedalsonów (bo tak brzmi ich druga, nieformalna nazwa), udostępniać ich kawałki i chodzić na koncerty zespołu w coraz większym gronie. Kontrowersyjni, innowacyjni i dający się lubić! Zwracali na siebie uwagę nie tylko specyficzną nazwą, ale imidżem i tą prawdziwie brudno rockową aurą, którą bez przerwy wokół siebie roztaczali. Czarne skóry, lateksowe stroje, długie i kolorowe szaty, długie włosy oraz buty na słoninie – to wszystko sprawiało, że na koncertach zamieniali się w sceniczne zwierzęta porywające za sobą coraz większą publiczność.
Oczywiście gwoździem każdego programu była zawsze muzyka tych pięciorga artystów – charyzmatyczny wokalista i ta charakterystyczna keyboardzistka z własnorobnym syntezatorem władali trójmiejską sceną muzyczną dobrych kilka lat. Objechali Polskę wzdłuż i wszerz, występując na wielu festiwalach, nagrali debiutancki album po którym podarowali nam jeszcze dwa świetne single, po czym słuch o nich zaginął. Zniknęła strona Pedal Distorsionador, muzyka na Youtube, a fejsbukowy fanpage pokrył się kurzem. Na szczęście można posłuchać ich jeszcze na stronie Bandcamp, a prawdopodobnie w 2021 roku powrócą na Trójmiejską scenę muzyczną z nowym materiałem, co udało się mi dowiedzieć od jednego z członków zespołu. I możliwe, że w składzie poszerzonym o jeszcze jeden synth!
Warto wspierać
Mam nadzieję, że choć trochę udało mi się przybliżyć wam co jest grane w Trójmieście i co jest warte uwagi. Warto wspierać dzisiaj młodych artystów, którzy wyrośli na tych samych podwórkach i trzepakach co my, i zauważyć w nich potencjał który niewątpliwie drzemie i tylko czeka na odpowiedni moment, by móc się uwolnić i uderzyć z pełną mocą! Tak jak kiedyś to było w wypadku Czerwonych gitar, Niebiesko czarnych, Marilyn Monroe, IMTM, Agnieszki Chylińskiej czy Nergala!